ogromnym, bardzo czystym i pełnym zieleni salonie z ogromnymi oknami pełnymi słońca i błękitu. Badacz mogłem na niego narzekać. Niestety, dobrze wywiązywał się tylko z pracy... Ingrid niecierpliwiła się - Mark zostawił ją samą w sa¬lonie. Do czego to podobne? - Czy jesteś sobą? - zapytał znowu Mały Książę. garnęła ją dla siebie i urobiła po swojemu. Chciała zrobić z córki przynętę, bo sama też w ten sposób próbowała urzą¬dzić się w życiu. Uwodząc odpowiednich mężczyzn. - Wyjdź stąd - zażądała, niemal dławiąc się ze złości. codziennie jest inna, niepowtarzalna w swoim pięknie. To dlatego polubił wschody słońca równie mocno jak - Wczoraj po dwudziestej miała samolot. – Dominik spojrzał na zegarek. - Jest już z powrotem w Sydney. - Powiesz mi, co było w tym liście? - Interes kraju wymaga, żeby następca tronu powrócił - oznajmił twardo. - Bo lubię przepiórki. Nie w sensie kulinarnym. Lubię je żywe. Jak byłam mała, znalazłam jedną, a właściwie jed¬nego, poranionego i bez skrzydła. Zaopiekowałam się nim, nazywałam go Piórek. Teraz mam do nich sentyment. - Teraz już rozumiem. To, że się przebywa w jednym miejscu, nie oznacza wcale, że nie można się przemieszczać Przylot wędrownych ptaków na planetę Małego Księcia nie był czymś wyjątkowym. Ale też nie były to jakieś
- Dobranoc - powiedział. Gdyby teraz z triumfem zwycięzcy chwycił ją na ręce i zaniósł do sypialni, oddałaby mu się z radością. Nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. Na jej rozchylonych wargach błąkał się rozmarzony uśmiech, a w jej wzroku widniało zaproszenie i oczekiwanie.
zniszczone. Trochę może ucierpią tu czy tam, ale niech mi Prawdę mówiąc, wyczekiwała, kiedy znowu zostanie nakryta, by po raz kolejny obserwować, jak matka czerpie przewrotną przyjemność z wymierzania kar swojemu jedynemu dziecku, jak napawa się chorą satysfakcją, że oto jej córka, zgodnie z oczekiwaniami, znowu okazała się nic niewarta. - Panie Ashland, telefon do pana na trzeciej linii - usłyszał glos sekretarki.
- Doprawdy? - syknął przez zęby. Lily Pierron była akurat tyle samo warta, co cała reszta dupków, na których natrafił w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy swojej tułaczki. - Skąd niby wiedziałaś, że wybiorę kanapę? — O co chodzi? — pan Fields podniósł głowę znad ga- Alexandry w każdej wolnej chwili. Jeśli Fiona zauważyła, że siostrzeniec co dziesięć minut
A jednak książęca rodzina zniszczyła ją. Mark ponuro zacisnął wargi na myśl o tym, co spotkało jego matkę. Z tego właśnie powodu nie chciał mieć nic wspólnego z dwo¬rem, zamkiem, koroną i władzą. Owszem, spełni swój obo¬wiązek, ponieważ kocha swój kraj, ale nie zrobi nic więcej ponad to, co konieczne. Sceduje część uprawnień na par¬lament i rząd, a potem odda panowanie Henry'emu - ale to jeszcze odległa przyszłość. Na razie przekona Tammy, by zarządzała zamkiem, co umożliwi mu powrót do Renouys. Chciał uciec z królewskiej siedziby. Zarumieniła się, lecz nie potrafiła ukryć podekscytowa¬nia. Było tu tyle pracy! - Chciałbym go poznać. Może uda mi się go przekonać, by pomógł Pijakowi przestać być pijakiem... - Sądzi pan, że będzie miało dla niego znaczenie, jak wyglądam? Że oceni mnie po zakurzonym ubraniu? spotkasz posiadacza chmur. Pięć miliardów osiemnaście milionów... - Oczywiście, że będzie miał najlepszą opiekę - mruknęła ze złością. Położyła krótkofalówkę i uprząż pod drzewem i zarzu¬ciła na ramię wysłużony plecak. Ani śladu zdenerwowania, wahania czy jakichkolwiek wątpliwości. Każdy jej ruch był celowy i świadczył o determinacji.